Nov 8, 2015

8 listopada 2015

Dzisiaj mała zmiana planów w opowieściach. Opisze w skrócie dawny przypadek sprzed półtora roku. Dla dawnych czytelników mojego bloga tarocista.blogspot.com będzie to temat powtórkowy.
Ból głowy pewnej Pani. Stoczyliśmy batalię trzymiesięczną z pozytywnym skutkiem.
Dawne chwile.
Wieczorny zmierzch. Pokój spowity cieniami świateł ostatnich chwil codziennego dnia. Cichy delikatny szum spokoju. Półmrok wypełnia zapach kadzideł zmieszanych z odgłosem powolnego tykania zegara.            

  Z cienia pokoju wyłania się kształt dwóch okrągłych stolików. Spokój, oddech martwej ciszy.
Trzy punktowe światła rzucają jedwabistą poświatę, rozjaśniając granat ciemnych powierzchni stołów. Świecące cienie tańczą niczym energetyczne iskry, oświetlając delikatnym blaskiem ciemno- czarne przedmioty, do których ktoś przytwierdził metaliczne kształty.  Okrągłe, podłużne, ostro pocięte rowkami, oprawione światłem migającej świecy.

  Monotonne stukanie klawiszy. Rytm uderzeń, przerywany głuchą ciszą.
Ostre kontury sylwetki zawieszonej nieruchomo nad podłużną klawiaturą zdradzają zamyślenie. Chwila ciszy i znowu słychać rytm wystukiwanych liter. Ręka wędruje po tajemnicze kartoniki.  Szelest tasowanych kart. Wirują w rękach niczym cyrkowi magicy, oświetleni magią świateł i zapachu kadzidła.
W prawym rogu blask świecy, syczy i wydaje monotonny szum ostrego płomienia. Kadzidło strugą cienkiego dymu rozcina przestrzeń na dwie płaszczyzny; rozdaje zapach lawendy mieszającej się z wonią pomarańczy.  Czuć dwa wymiary: magiczny i realny.

  Monotonny szelest zegara przypomina o przemijaniu. Ręka sięga po miedziany, mały przedmiot, który zaczyna wirować niczym wahadło. Słychać pytania, szepty.  Trwa rozmowa z niewidocznym światem magii.
   I znowu dotyk klawiatury. Zastygła postać, zapatrzona w płaską prostokątną płaszczyznę zewnętrznego świata, zamyślona w cichym bezruchu.
  Poruszenie - powietrze zaczyna wibrować powiewem myśli.
Pojawia się e-mail. Chwila zamyślenia i nagle na twarzy gości ciepły uśmiech.

Rozmowa email rozpoczyna nową wyprawę w nieznany świat. Pytania, odpowiedzi. Rozmowa o bólu głowy. Bólu, który rozrywa całe ciało.
Po paru dniach otrzymałem opis męki i rozrywającego bólu. Opowieść która potrafi doprowadzić na skraj życia i śmierci.
Poniższe słowa są relacją osoby, z którą wyruszyłem na podbój wszechświata. Szumne słowo, ale jesteśmy jego jednością i każdego dnia korzystamy z nieznanych energii. Łapiemy je jak promienie słońca. Przynoszą ukojenie.
Historia się zaczyna…... Listopad 1999 roku…………
Właśnie wróciłam z pracy… Następnego dnia miał być dla mnie bardzo interesujący dzień, ukochane zajęcia z matematyki z rektorem na Akademii Ekonomicznej... Nie przypuszczałam nawet, że na nie nigdy nie dotrę w tym terminie… Teraz to wydaje się przeszłością, taką odległą. Nie pomyślałam, że ten dzień utkwi w mojej pamięci do końca mojego życia. Podobno mam rozbudowana intuicję, ale widocznie nie zawsze potrafię odczytywać znaki…

 Zbliżał się wieczór. Zadzwonił telefon, to był „imię”, zaproponował spędzenie go razem.

W sumie to zebrało się jeszcze kilku znajomych i wybraliśmy się najpierw potańczyć. Pamiętam słowa mojej mamy: Proszę, nie jedz. Jesteś zmęczona, jutro masz zajęcia. Odpowiedziałam tak jak zawsze, mamo jestem młoda, kiedy się będę bawić jak nie teraz. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że ten dzień zmieni moje życie o 180 stopni, to chyba zaśmiałabym się mu w twarz. Nie wiedziałam, jednak, że życie miało napisany inny scenariusz dla mnie… Czasem chyba lepiej nic nie zakładać…

Najpierw pojechaliśmy potańczyć. Okazało się na miejscu, że są jeszcze inni znajomi. Byliśmy w świetnych humorach, opowieści, tańce i czas uciekał szybko jak zawsze. W końcu zapadła decyzja, że jest już druga w nocy i trzeba wracać. Zajęta rozmową z kolegą, nie za bardzo miałam ochotę na powrót. Ostatecznie postanowiłam, ze wrócę z innymi znajomymi. W życiu podobno nic się nie dzieje bez przyczyny, ciągle dokonuje się wyborów. Podobno są zawsze dwie drogi, czasem więcej. Puste słowa…, jednak przekonałam się, że to nie tylko słowa. Ostatni moment, jaki utkwił mi w pamięci to było wsiadanie do samochodu…

A teraz kończy się beztroskość, kończy się też czas, a zaczyna odmierzać inny…

Powoli otworzyłam oczy i pierwsza moja myśl, jako zaświtała w mojej głowie: Boziu, dlaczego tak mnie wszystko boli. Zobaczyłam moja mamę w białym fartuchu. Jej głos był taki smutny, gdzieś w oddali słyszałam K…….(imię) , K…….(imię) słyszysz mnie.
Moje ciało jednak nie pozwalało pracować mojemu umysłowi. Ten przeogromny ból, niepozwalający na żaden ruch i jedyna myśl w głowie, no przecież muszę wstać, dzisiaj są te zajęcia z matematyki. Musze iść, wszyscy mówią, że trudno zaliczyć ten przedmiot.

Chciałam odpowiedzieć, ale nie słyszałam swojego głosu, tylko jakieś pojedyncze litery.

I nagle dotarło do mnie, że słyszę moją mamę, która mówi, że jest tydzień później, miałam wypadek samochodowy i jestem w szpitalu na intensywnej terapii. Trzy dni byłam nieprzytomna, a następne cztery dni w śpiączce farmakologicznej.  Nie mówię, bo byłam intubowana. Jednak mama jak to mama, jako jedyna rozumiała, o co pytam. Wszystko jednak było taki zamglone, te słowa, które słyszałam, były takie odległe. Nagle zdałam sobie sprawę, wypadek, jaki wypadek i dlaczego ja nie czuję nóg. Mamo proszę powiedź mi czy ja mam nogi. Tak K…..(imię) masz. Dotknij ich, dlaczego ja nie czuję Twojego dotyku. Mamo… i zapadłam w sen………

No comments:

Post a Comment