Dec 6, 2015

Nowe 2, 3 sekundy. Za chwile zacznie mnie wlec do góry po kamieniach, drzewach, grzybach, borówkach. Koniec życia. Zagościła jedna myśl. Wstawaj i walcz. Zerwałem się na równe nogi i przeraźliwe szarpnięcie ręki. Łańcuch naprężony do bólu. Nogi zaczynają wirować w szybkim biegu, locie, każdym wymiarze. Rozbieganymi oczami szukam drogi za bykiem.

Drzewo wysokie, 5, 3, 2 metrowe. Odgłosy taranowania, łamania drewna. Szybkość zawrotna. AAAAAAAAAAAA poczułem gwiazdy na nieboskłonie i przeraźliwy ból pomiędzy nogami. Następne. To Tartar. AAAAAAAAAAA moje ………….. . On łamie drzewa ja na nie wpadam. Opis sytuacji jest przeraźliwy. W strachu i lęku że wpadnę na potężne drzewo, wykonuje bajeczny taniec głupca. Chwilami tracę równowagę. Las mnie nie lubi, uderza, bije, podkłada kłody, pniaki pod nogi. Bieg, lot resztkami sił. Korrida leśna. Kto kogo ściga? Gdzie jest płachta na byka?

Teraz ja jestem spętany naprężonym żelazem. Zaraz stracę równowagę i koniec wszystkiego. Ręka mi wyskoczy z ramienia. Nagle, nie wiem skąd dotarła do mnie najmądrzejsza myśl. Pochyl się, wybierz najgrubsze drzewo i w locie rozpędu przenieś ciało jak wahadło na naprężonym łańcuchu na drugą stronę toru biegu. On biegnie z jednej strony drzewa, ty z drugiej. Drzewo ma zakleszczyć, zerwać łańcuch. Ostatkiem sił poleciałem, pobiegłem na drugą stronę drzewa. Łańcuch zamarł na korze pnie. Jazgot. Potężny łomot. Nieprawdopodobne, jak z niesamowitej opowieści. Byk stracił równowagę. 30 metrów łańcucha było ratunkiem.

No comments:

Post a Comment