Dec 9, 2015

Koniec opowieści.

Mój duch niedzielnego grzybiarza stał się wielki. Sąsiad dopada mnie i ……….. na końcu po chwili powiedział. Ty jak na grzyby chodzisz to byki wyrywasz. Gdzie takie grzyby rosną.
Skróćmy moją chełpliwość. Tego wieczoru była spora sąsiedzka ogrodowa impreza z bykiem. Nie wiem co sobie myślał, stał i uczestniczył. Sąsiedzcy dobrodzieje naznosili pokarmów dla byka, wody miał pod dostatkiem. Uroczysta wigilia. Jedno ale, wszyscy dzielili, ćwiartowali byka na porcje. Taka dola i realne życie. Przekora losu, w tamtych latach miałem pewne zbączenie. Byłem wegetarianinem. Przecież mnie byk nie potrzebny. Dokładnie nie ratowałem zwierzak dla własnej korzyści i postanowiłem sprawę doprowadzić do końca. Znaleźć właściciela. Wzbudziło to rozczarowanie, ale i rodzaj zaciekawienia. Sąsiedzkie wsparcie miałem. Niedziela dobiegła końca.

Poranne poniedziałkowe zorze wzeszły i z nastaniem dnia wybrałem się na miejski posterunek policji z pewnym zapytaniem. Posterunkowy w stopniu sierżanta mnie przyjął, ale nie potrafił sprostać mojemu pytaniu. Pod nosem kręcił mu się dziwny uśmiech, połączony z niedowierzaniem. Kiepska sprawa. Nie załamując rąk z posterunku policji pomaszerowałem na poniedziałkowy jarmark. Wzbudziłem nie lada sensacje. Chodzi miastowy po targu i pyta każdego gospodarza, chłopa. Zadaję dziwne pytania. Durne. Jarmarkowa zgaduj zgadula. Zginął panu jakieś zwierzę, znalazłem zagubione w lesie? Odpowiedzi standardowe. Pies, kot i śmiech. Koza, kura i hi,hi,hi,hi. Jeden z gospodarzy z odległej wioski strzelił byk. Nie opisywałem mojego znaleźnego byka. Miał charakterystyczne cechy i apaszkę na lewym rogu. Elegant. Facet opisał detale jego ubarwienia i dodał że na lewym rogu ma chusteczkę. Fenomen, taki bój w lesie, tratowanie drzew, a apaszka wisiała dalej. Opowiedział historie o policyjnej akcji, kradzieży byka z pastwiska i co było zaskoczeniem dla mnie zostałem nieufnie potraktowany. Czy ja przypadkiem nie współpracuję ze złodziejami. Jak chuderlak miastowy może byka przytargać do wanny.
Skracając koniec, właściciel przyjechał ciągnikiem z kilkoma workami ziemniaków, marchewki, pietruchy, kapusty, wyskokowym trunkiem i zabrał byka po paru głębszych z moimi sąsiadami. W ten dzień byłem kierowcą, ale bycza impreza trwała. Warzywa zostały równo podzielone pomiędzy sąsiadów i ogólna radość. Byk, co tu napisać. Niesamowita ufność do ludzi. Z oddali rozpoznał głos znajomego traktora. Wesoło zaczął mmmmuczeć. Nieprawdopodobne, ale prawdziwe. Pięćset % potęgi zaufania, wiary w człowieka, oddania. UFFFFFFFFFF………… dziwny, okrutny jest ten świat.
500 % czystego serca.

No comments:

Post a Comment