26
październik 2015
100 ton na
mostku, uczucie niesamowicie paraliżujące. W takiej chwili tracimy zmysły
czucia rąk i tułowia. Zaczyna nas ogarniać strach, skurcz zamienia się tępy
przeszywający ból. Wieczna metaliczna martwota.
Czy ktoś
czuł, chwile zastygnięcia ciała. Wszystko w sztywności zamiera i już nigdy nie
będziemy chodzić , ruszać palcami, kręgosłup nie istnieje. Skóra nie ma
wrażenia dotyku powietrza, wiatru, wilgoci, wody i ten zimny strach.
Głowa nie
myśli, oderwana jest od tułowia. Strach, przerażenie.
….. , nagle
pojawia się ból, wchodzi nad lewym uchem. Dociera do lewej skroni, ogarnia
czubek głowy i ostrym cięciem odcina tył głowy. Ciało i głowa nie istnieje. Ja
nie istnieje, tylko ból i kamienne ciało.
Pokój,
szarość ścian, chwila ciszy. Odgłos szelestu podłogi. Szuranie krzesła. Z
prawego rogu pokoju, który jest jedną ścianą, wyłania się postać. Cisza, nic
się nie stało. Błogi spokój, chwila wiary w ucieczkę, wyrwanie się z tego
koszmaru. To sen , czy jawa. Musze podnieść ciało i uciekać, biec w czerń lewej
ściany. Jak najdalej. Jak najwyżej.
Oczy szare
ostro zapatrzone w moją postać, z odcieniem czerwieni. Czy to możliwe, miłość
pomieszana z krwistą czerwienią. Promień rozświetla maskę. To twarz. Twarz
mężczyzny, nie to kobieta. Kobiece rysy, usta zaciśnięte jakby chciały powiedzieć kocham……………CDN….E.K.
No comments:
Post a Comment