Oct 27, 2015

26 październik 2015
100 ton na mostku, uczucie niesamowicie paraliżujące. W takiej chwili tracimy zmysły czucia rąk i tułowia. Zaczyna nas ogarniać strach, skurcz zamienia się tępy przeszywający ból. Wieczna metaliczna martwota. 
Czy ktoś czuł, chwile zastygnięcia ciała. Wszystko w sztywności zamiera i już nigdy nie będziemy chodzić , ruszać palcami, kręgosłup nie istnieje. Skóra nie ma wrażenia dotyku powietrza, wiatru, wilgoci, wody i ten zimny strach.
Głowa nie myśli, oderwana jest od tułowia. Strach, przerażenie.
….. , nagle pojawia się ból, wchodzi nad lewym uchem. Dociera do lewej skroni, ogarnia czubek głowy i ostrym cięciem odcina tył głowy. Ciało i głowa nie istnieje. Ja nie istnieje, tylko ból i kamienne ciało.
Pokój, szarość ścian, chwila ciszy. Odgłos szelestu podłogi. Szuranie krzesła. Z prawego rogu pokoju, który jest jedną ścianą, wyłania się postać. Cisza, nic się nie stało. Błogi spokój, chwila wiary w ucieczkę, wyrwanie się z tego koszmaru. To sen , czy jawa. Musze podnieść ciało i uciekać, biec w czerń lewej ściany. Jak najdalej. Jak najwyżej.

Oczy szare ostro zapatrzone w moją postać, z odcieniem czerwieni. Czy to możliwe, miłość pomieszana z krwistą czerwienią. Promień rozświetla maskę. To twarz. Twarz mężczyzny, nie to kobieta. Kobiece rysy, usta zaciśnięte  jakby chciały powiedzieć kocham……………CDN….E.K.

No comments:

Post a Comment