Dec 16, 2013

Listopad 1999 roku....................... Strona 11

Historia się zaczyna…... Listopad 1999 roku…………
Właśnie wróciłam z pracy… Następnego dnia miał być dla mnie bardzo interesujący dzień, ukochane zajęcia z matematyki z rektorem na Akademii Ekonomicznej... Nie przypuszczałam nawet, że na nie nigdy nie dotrę w tym terminie… Teraz to wydaje się przeszłością, taką odległą. Nie pomyślałam, że ten dzień utkwi w mojej pamięci do końca mojego życia. Podobno mam rozbudowana intuicję, ale widocznie nie zawsze potrafię odczytywać znaki…

 Zbliżał się wieczór. Zadzwonił telefon, to był Andrzej, zaproponował spędzenie go razem. 

W sumie to zebrało się jeszcze kilku znajomych i wybraliśmy się najpierw potańczyć. Pamiętam słowa mojej mamy: Proszę, nie jedz. Jesteś zmęczona, jutro masz zajęcia. Odpowiedziałam tak jak zawsze, mamo jestem młoda, kiedy się będę bawić jak nie teraz. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że ten dzień zmieni moje życie o 180 stopni, to chyba zaśmiałabym się mu w twarz. Nie wiedziałam, jednak, że życie miało napisany inny scenariusz dla mnie… Czasem chyba lepiej nic nie zakładać…

Najpierw pojechaliśmy potańczyć. Okazało się na miejscu, że są jeszcze inni znajomi. Byliśmy w świetnych humorach, opowieści, tańce i czas uciekał szybko jak zawsze. W końcu zapadła decyzja, że jest już druga w nocy i trzeba wracać. Zajęta rozmową z kolegą, nie za bardzo miałam ochotę na powrót. Ostatecznie postanowiłam, ze wrócę z innymi znajomymi. W życiu podobno nic się nie dzieje bez przyczyny, ciągle dokonuje się wyborów. Podobno są zawsze dwie drogi, czasem więcej. Puste słowa…, jednak przekonałam się, że to nie tylko słowa. Ostatni moment, jaki utkwił mi w pamięci to było wsiadanie do samochodu…



A teraz kończy się beztroskość, kończy się też czas, a zaczyna odmierzać inny…



Powoli otworzyłam oczy i pierwsza moja myśl, jako zaświtała w mojej głowie: Boziu, dlaczego tak mnie wszystko boli. Zobaczyłam moja mamę w białym fartuchu. Jej głos był taki smutny, gdzieś w oddali słyszałam Kasi, Kasiu słyszysz mnie.



Moje ciało jednak nie pozwalało pracować mojemu umysłowi. Ten przeogromny ból, niepozwalający na żaden ruch i jedyna myśl w głowie, no przecież muszę wstać, dzisiaj są te zajęcia z matematyki. Musze iść, wszyscy mówią, że trudno zaliczyć ten przedmiot.

Chciałam odpowiedzieć, ale nie słyszałam swojego głosu, tylko jakieś pojedyncze litery.

I nagle dotarło do mnie, że słyszę moją mamę, która mówi, że jest tydzień później, miałam wypadek samochodowy i jestem w szpitalu na intensywnej terapii. Trzy dni byłam nieprzytomna, a następne cztery dni w śpiączce farmakologicznej.  Nie mówię, bo byłam intubowana. Jednak mama jak to mama, jako jedyna rozumiała, o co pytam. Wszystko jednak było taki zamglone, te słowa, które słyszałam, były takie odległe. Nagle zdałam sobie sprawę, wypadek, jaki wypadek i dlaczego ja nie czuję nóg. Mamo proszę powiedź mi czy ja mam nogi. Tak Kasiu masz. Dotknij ich, dlaczego ja nie czuję Twojego dotyku. Mamo… i zapadłam w sen………

C. D. N.

No comments:

Post a Comment