Jan 13, 2014

............ strona 17.


No cóżJ Pan Kosmo mnie zaintrygował swoim ostatnim wpisem, więc wypowiem się trochę na ten temat.

Przyznaję szczerze, że po tylu latach walczenia z bólem, straciłam już siły. Nie wiem jak to ująć delikatnie. Miałam już za sobą próbę przedawkowania tabletek.. Nikt nigdy mi nie powie, że jak się było po drugiej stronie to nie chce się wrócić, jeżeli ma się taki ból.
To nawet nie można było nazwać bólem, to było jak cięcie piłą na żywo.. I tak trzy razy w tygodniu, albo i nawet codziennie. Tak jak pisałam wcześniej to było wychodzenie z bólu, okres regeneracji i kolejny ból.

Nie tak dawno pamiętam w maju zeszłego roku w niedziele, wzięłam wszystkie tabletki jakie były w domu. Wieczorem zaczęłam już nie płakać, ale wyć. Traciłam przytomność z bólu. Wezwano pogotowie, które od razu zabrało mnie do szpitala. Parę godzin po kroplówkami dochodziłam do siebie, zanim zaczęłam cokolwiek widzieć…. To był jeden z etapów kryzysu jak mówią moi lekarze….

Znowu zaczęły wracać myśli o śmierci, szczególnie, że tak naprawdę to tomografie nie wykazywały kolejnych zmian, oprócz 3 cm ubytku w mózgu i dużej ilości blizn. Ale ja naprawdę miałam już dosyć.

Pamiętam jak powiedziałam mojej przyjaciółce, że ja naprawdę jak to się nie skończy, to skończę ze sobą. Ona zadziała na moje słowa. Wiedziała, że nie żartuje. Powiedziałam mi, że słuchała kiedyś gościa, który m.in. prowadzi przekazy energetyczne. Może niech spróbuję. I to właśnie dzięki niej zaczynam znowu marzyć. Ale to nie było takie proste jak się wszystkim wydaje…

Pierwsze kontakty z Panem Kosmo były rozmową, zanim zaczęłam otrzymywać przekazy energetyczne. To było wrażenie ciepła od serdecznego człowieka. Przekonywałam się powoli do Pana Kosmo. Kiedyś opiszę jakie to było wrażenie, teraz chce się skupić na bólu.

Najpierw dokładanie drugiego listopada odstawiłam tabletki antydepresyjne dokładnie SAROTEN (nie wiem czy taki lek istnieje w Polsce, ja zaczęłam go brać mieszkając już zagranicą). Pamiętam, że po odstawieniu miałam ból żołądka, a pewnego wieczoru zwymiotowałam to nagromadzone świństwo. Potem miał być kolejny krok odstawienie tabletek przeciwbólowych…..
Pierwszy ból przyszedł po tygodniu, ale poradziliśmy sobie z nim. To był pierwszy raz bez brania tabletki. Z kolejnymi bólami też dawaliśmy sobie radę. Czułam, że zaczynam funkcjonować. Nie wiedziałam, że ataki mają dopiero nadejść. Ból zrobił się cwany.  25.11 bolało przez cały dzień, ale radziliśmy sobie z nim, jednak był on jakiś dziwny. W nocy około 3:30 wybuchło. Obudziłam się i nie mogłam nawet się ruszyć. Chyba zaczęłam jęczeć bo to nawet nie można nazwać krzykiem. Obudził się mój mąż, podał mi tabletki, których nie miałam brać. Jednak nie byłam w stanie nawet pomyśleć, że nie powinnam tak działać.
Po tym fakcie pomyślałam, że teraz to luz. Przeszłam załamanie, ale już zacznę wychodzić na prostą.
Pudło……..
Kolejne dni były z delikatnym bólem. Zaczęłam trochę bać się nocy. No i stało się 29.11 około 3:16 czyli prawie w tym samym czasie co poprzednio. WYBUCH……. Kolejne wycie i kolejny dawka tabletek z ręki męża…
Oczywiście wszystko relacjonowałam Panu Kosmo. On mnie cały czas wspomagał. Jednak widziałam, że coś jest nie tak. Że ten ból powinien znikać, a on mnie zaskakuje w nocy. Zaczęłam się zastanawiać. Jak to? Skoro nic nie wykryli, albo nie widzą, że coś jest, to powinnam go wyeliminować, a on przychodzi…….
Później poczekał pól miesiąca i znowu przyszedł w nocy i znowu nie dałam rady nic zrobić tylko połknąć tabletki. Następnie dwa dni potem kolejny atak i kolejna niemoc.
Od tego czasu powiedziałam koniec. Pan Kosmo wzmacniał mnie codziennie przekazem, a ja się uparłam, że dam radę i UWAGA……………
Najpierw znowu zaczął atakować delikatnie ale atak przyszedł w nocy z 27 na 28 grudnia, nie spałam cała noc, ale nie wzięłam nic i dałam radę. Ból był mocny, etap widzenia zamglony, pamiętam, że przewracałam się w łóżku i miałam mokry kark z potu. Ból był tak otumiający, taki wredny, ale nie wzięłam nic……………. Jakbym rozdawała medale to dałabym sobie jeden JKolejny przyszedł 2 stycznia. Był wkurzający, męczący, całodzienny. Pamiętam byłam w pracy i od razu wszyscy się mnie pytali co się dzieje. Byłam „nieprzytomna” cały dzień, dopiero puściło wieczorem, jednak nic nie wzięłam. Walczyliśmy wtedy obydwoje z Panem Kosmo.
Od tego czasu cisza…………

No comments:

Post a Comment